Kuba – ten drugi raz

Ju po powrocie w 2013 r. byliśmy pewni, że musimy tam pojechać raz jeszcze i koniecznie musimy pokazać dzieciom taką Kubę, jeszcze nie zmienioną i tak bardzo zbliżoną do czasów komunistycznych w których się wychowaliśmy.
W styczniu trafiła nam się wyjątkowa promocja. Dzięki AirEuropa lecimy za „grosze”! 🙂

Różnice
Już na samym lotnisku zaczyna się inaczej: nie ma aż tak wielkiej kolejki jak poprzednio, sprawy formalne przebiegają w miarę szybko i sprawnie; czekamy dłuższą chwilę na bagaż i dopiero przy wymianie pieniędzy trafiamy na blokadę: tym razem kolejki turystów są znacznie dłuższe i trochę czasu nam to zajmuje,  żeby zdobyć lokalne pieniądze (w obu wersjach oczywiście).

Na początku w Havanie nie widzimy większych zmian, albo może nie zwracamy uwagi, ale już w kolejnym miejscu, w Viñales przeżywamy duże zdziwienie: nie możemy znaleźć noclegu! Mówią nam, że jest mnóstwo turystów i wszystko jest zajęte.
Oczywiście w końcu znajdujemy, ale faktem jest, że ludzi po miasteczku chodzi więcej. Potem zauważamy, że pojawiły się agencje, oferujące różne wycieczki po okolicy; mam wrażenie, że poprzednio tego nie było.
Jest też oferta dojazdu do naszej magicznej plaży Jutías (poprzednio wydawało nam się, że jesteśmy wyjątkowi, że tam trafiliśmy, bo nie było łatwo, teraz nie ma najmniejszego problemu z dojazdem). Poprzednio na plaży byliśmy tylko my i parę innych osób, teraz było prawie tłoczno; co nie zmienia faktu, że warto tam pojechać, bo to jedno z piękniejszych miejsc na Kubie (jak dla mnie).
I jeszcze a propos zmian: zniesiono opłatę wjazdową na plażę (może to jest powód zwiększonego ruchu)

Inaczej też jest na wycieczce po dolinie Viñales: kupujemy tę samą wycieczkę konną , ale biorą nas do INNYCH (!!!!) Aquaticos; Jaskinia jest ta sama, ale przewodnik (chyba nowy) musi się natrudzić, żeby ją znaleźć; wrażenia na końcu oczywiście nieziemskie (poprzednio nie przyznałam się, ale nie zeszłam z grupą na dno tej jaskini; teraz jestem odważniejsza, zwłaszcza, że dzieci są z nami 😉 jest trochę strasznie, ale wrażenia do zapamiętania do końca życia: ciemno, ciemno, stromo w dół, i w dół , … wreszcie woda – wciąż ciemno 😉 – kąpiemy się z latarkami na głowach i pływamy pomiędzy grotami, brrrr ;))

Kolejne znaczące różnice widzimy w Trinidadzie. Miasto nadal fascynuje, ale niestety część starych samochodów zniknęła z ulic. Zastąpiły je autobusy transturu 😦
Czyli znów: mnóstwo turystów.
Wysnuliśmy wniosek, że każdy chce zobaczyć Kubę przed Amerykanami i wszyscy łapią ostatnią szansę.

Podobieństwa
Tak jak poprzednio Kuba nadal jest zrujnowana, choć widać prace naprawcze, głównie w centrum Havany. Wciąż jest dużo uroku i pięknych miejsc, jednak, gdy się leci po raz drugi, nie ma tego pierwotnego szoku 🙂
Wciąż waluty są dwie: CUP i CUC, ale o tym jeszcze napisze oddzielnie, bo temat płacenia w walucie lokalnej jest jak rzeka.

Generalnie, zazdrościmy tym, którzy pierwszą wizytę na Kubie mają jeszcze przed sobą; ten drugi raz już tak nie zaskakuje i nie powala aż tak; człowiek już jest przygotowany na prawie wszystko (piszę prawie, bo jak tu się przygotować na wizytę w szpitalu, w kubańskim szpitalu!!!)

Dodaj komentarz